Słynne Miami INK - Odwiedziłem, więc opowiem. [5 zdjęć + film]


Co kraj to obyczaj. To przysłowie sprawdza się również, w sferze tattoo i to dosyć mocno. Będąc na wakacjach w Miami, nie mogłem sobie odpuścić wizyty w słynnym MIAMI INK. Program, który ponad dekadę temu cieszył i inspirował wielu ludzi do tego, aby bardziej zainteresowali się tą sztuką. Również ja byłem stałym widzem tego programu, dzięki nim również  się zainspirowałem tatuażami  -  w tym momencie niejeden przeklina dzień w którym zadecydowana o produkcji tego programu.

Wiadomo, Ameryka, kraj w którym wszystko działa szybciej niż u nas a w szczególności programy rozrywkowe w TV. 
Oglądając odcinek za odcinkiem, widziałem dynamikę, historie i wielu wspaniałych tatuażystów którzy byli mocnym team'em. Po latach, 10 lat później będąc na miejscu, wchodząc przez drzwi wejściowe, przeżyłem wielki szok. W salonie nie było tylu tatuatorów, a Ami James tatuował gdzieś w oddali i niestety nie można było  podejść bliżej. 

W salonie było za to dużo koszulek ze wzorami artystów sygnowane Love & Hate Tattoo — bo tak ten salon się nazywa  i grzeczny manager informował o tym, że za drobną opłata można sobie robić zdjęcia w studio.

Szczególnie mnie rozbawiło to, że na stole leżała cała sterta albumów ze wzorami, katalogi były już brzydkie stare i nieestetyczne. Love & Hate trwają na swojej popularności, turyści odwiedzający Miami wybierają wzór z katalogu, i cieszą się, że mają dziarę z Miami INK.

Warunki do gojenia w tym okresie były fatalne, 35 stopni gorąca przez cały dzień w dodatku duża wilgotność powietrza. Byłem świadom tego, że salon był pompowany na potrzeby programu w TV, ale jednak trochę się zawiodłem bo oczekiwałem znacznie więcej.

Takich salonów jak Love&Hate w Miami jest sporo. Idąć ulicami, zaglądając przez witryny widać jak tatuator pracuje i jakie wzory wykonuje. Niestety nie były to motywy, które znałem, chociażby z polskich konwencji lub salonów, nie było tej jakości. Mały, nieskomplikowany wzór, zapłata i wypad - chyba na to liczą własciciele salonów w tak turystycznym mieście. 

Nie wszystko złoto co się świeci, nawet w Ameryce. Nie chcę oceniać całych Stanów Zjednoczonych przez pryzmat kilku salonów w Miami i okolicy, lecz mogę śmiało stwierdzić, że te które widziałem na miejscu, nie są rewelacyjne, wręcz fatalne

Ciekawostką jest fakt, iż sam manager salonu zachwycał się jakością moich tatuaży. Zwiedzając miasto, ludzie często mnie zaczepiali, pytając, skąd jestem i gdzie robiłem tatuaże. Było to miłe i podkreśla tylko pozytywną opinię polskich tatuatorów która krąży po świecie. 

DAWID <-(kliknij i przejdź do profilu na fb)










video z 2015 r: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz